NA PSA UROK.

mac cosmetics haute dogs 1

Nie byłabym sobą, gdybym o tym nie wspomniała. Znana ze swych spektakularnych kampanii marka MAC Cosmetics właśnie wypuściła na rynek linię produktów do makijażu stworzonych z myślą o… miłośnikach psów. Skoro właściciele i tak upodabniają się do swoich czworonogów, dlaczego by nie dać im pomocnych narzędzi? W skład kolekcji HAUTE DOGS, która do salonów MAC Cosmetics trafiła w pierwszych dniach września, wchodzą: palety cieni do powiek, pomadki i błyszczyki, konturówki, podkłady i pudry (oraz praktyczne pędzle do ich nakładania) a także lakiery do paznokci. Większość utrzymana w odcieniach beżowo-brązowych ze złocistym połyskiem nawiązujących do zadbanej psiej sierści. Wyłamuje się jedynie burgundowy kolor produktów do malowania ust, ale to w pełni uzasadnione, w końcu to hit sezonu, a wyglądać mamy przecież rasowo.

haute dogs mac

haute dogs visual mac

haute dogs visual mac

Muzami makijażystów zostały chart afgański, pudel i grzywacz chiński. Ale właściciele mniej arystokratycznych ras też sobie jakoś poradzą!

kroljestnagi chihuahua

Fot. z Dinką: Lukas Thor-Thot

Kombokolor: kolorowa moda z naturą w tle.

Kombokolor 04

Izie Jankowskiej, stojącej za marką Kombokolor w życiu pomaga przypadek. Bo choć wiele rzeczy chodzi jej po głowie, żeby zacząć działać potrzebuje impulsu. A tak się szczęśliwie składa, że ten zawsze pojawia się we właściwym momencie. Przynajmniej tak było w przeszłości.

Iza skończyła grafikę na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych (przez moment studiowała też w Łodzi, bo to tamtejsza ASP nęciła ją od początku, po roku nauki tam zdecydowała jednak wrócić do Gdańska). Już wtedy dużo myślała o modzie. A właściwie o tym, jaką rolę odgrywa w wyrażaniu siebie. A odgrywa zawsze, bo niezależnie od tego, czy dbasz o swój styl czy pozostawiasz go samemu sobie – on cały czas o tobie mówi. Stare szmaty to w końcu też przekaz – mówi Iza. A ona chciała sama robić swoje ciuchy, nadruki, wzory, zdjęcia.., choć zanim się zdecydowała upłynęło sporo czasu. Izę pochłonęło zarabianie i podróże. Podczas jednej z wypraw – dokładnie w Indonezji, a jeszcze dokładniej na Bali – spotkała dawną znajomą z Londynu, która podpowiedziała jej, jak ma się zabrać do działania. Zaowocowało to powrotem do Polski i założeniem KOMBOKOLOR.

WIELKA MODA NA MAŁEJ WSI
Iza na miejsce do życia i tworzenia wybrała wieś – Prokowo. Chciała odpocząć od miasta, mieć dużą pracownię i… wolność – móc słuchać muzyki o drugiej w nocy i zajadać warzywa z własnego ogródka. Wyciszyć się i wsłuchać w siebie (co jak zaznacza nie zawsze bywa przyjemne, ale na ogół wychodzi na dobre). I choć stąd wiele rzeczy jest załatwić trudniej, na razie nie wyobraża sobie życia bez natury. To właśnie ona stała się inspiracją debiutanckiej kolekcji projektantki. Po raz pierwszy Iza sięgnęła po charakterystyczne dziś dla jej projektów motywy: jaskółki, wilka, gałązki, kwiatu i twarzy. Bo Iza specjalizuje się w nadrukach – projektuje i drukuje je samodzielnie, bez użycia maszyn. Lubi za ich pomocą opowiadać historie, mówić o sobie i dzielić się tym, co widzi. A ponieważ wiele się za ich sprawą dzieje, formy ubrań pozostają proste. Najczęściej oversize. Iza śmieje się, że na takich jest przestrzeń na nadruk, ale lubi je też za to, że można się w nich schować i trochę się zapomnieć.

Kombo

Kombokolor 01

Kombokolor 2

Kombokolorr

Kombokolo 02

Kombokolor insta

Iza Jankowska w swojej pracowni.

Iza Jankowska w swojej pracowni.

Jeśli nie macie pomysłu, jak do codziennych stylizacji wpleść tak spektakularne ubrania, śledźcie profil Kombokolor na Instagramie: https://instagram.com/kombokolor/. Projektantka zamieszcza tam m. in. propozycje gotowych zestawów.

Kombokolor set

Kombokolor set 2

Kombokolor set 3

Kombo instaa

LOUS.

lous 1

Do siedziby LOUS mieszczącej się przy ul. Nowogrodzkiej 44/14 w Warszawie przychodzę po raz pierwszy z okazji prezentacji letniej kolekcji marki – „Stones”. I od razu zastanawiam się, jak to możliwe, że trafiłam tu tak późno, bo podoba mi się tu wszystko – od jasnego, wysokiego wnętrza, poprzez niewymuszony, ale przemyślany wystrój, na ubraniach kończąc (o tym, dlaczego są super za chwilę). A marka powstała ponad dwa lata wcześniej! O jej początkach rozmawiam z jej założycielką, Sylwią Antoszkiewicz, która całkowicie ujmuje mnie swoją życzliwością, uśmiechem i pasją w prowadzeniu swojego modowego biznesu.

Na początku były dwie. Bo choć LOUS narodziło się w głowie Sylwii, żeby pomysł się urzeczywistnił potrzeba było drugiej osoby. A konkretniej Renaty Miklewskiej, którą Sylwia spotkała na przyjęciu u ich wspólnej znajomej. Ta ubrana była w sukienkę projektu Renaty, która od razu wpadła Sylwii w oko. Tak to się mniej więcej zaczęło. Kolejne miesiące upłynęły dziewczynom na konsekwentnym budowaniu tożsamości marki. Podstawą jej filozofii jest „akceptacja i równowaga wynikająca z życiowego doświadczenia”. Znakiem rozpoznawczym ubrań – ascetyczne, szlachetne formy i wysoka jakość dzianin, z których są wykonane. Wszystko utrzymane w duchu sportowej elegancji. I choć dziś za LOUS odpowiada wyłącznie Sylwia (Renata zdecydowała oddać się w pełni swojej drugiej pasji, jaką jest śpiewanie), DNA marki pozostaje niezmienne.

LOUS słynie z sukienek – niesamowicie wygodnych i seksownych jednocześnie (wystarczy spojrzeć na dekolty na plecach). Czasem dopasowanych, czasem oversize. Zawsze – o doskonałych proporcjach. W ofercie marki coraz więcej jest jednak także innych rzeczy – bluzek, kurtek typu bomber czy ultramodnych w tym sezonie szerokich spodni culottes. W większości monochromatycznych i w eleganckich odcieniach (tym razem: czerń, błękit, bordo), choć zdarzają się też wzorzyste modele. Dominują dzianiny, których wybór, jak się okazuje, także jest w pełni uzasadniony. Pochodzą od polskich producentów, co dla Sylwii jest niezwykle istotne. Wszystkiego można dotknąć na miejscu, o wszystkim porozmawiać. Czuwać nad procesem powstawania ubrań. By jakość była bez zarzutu. Wszystko dla dziewczyn, które wiedzą, czego chcą.

lous 2

lous 4

lous 3

lous 5

lous 6

lous 7

Rzeczy LOUS kupicie m.in. tu: https://www.showroom.pl/marki/160,lous

Pat Guzik. Jak w niebie.

1

Choć sama o sobie mówi „my name is Pat and I’m fucked”, wygląda na to, że w głowie ma raczej poukładane. Mieszka w Krakowie, gdzie skończyła SAPU (Szkołę Artystycznego Projektowania Ubioru). Wcześniej studiowała filozofię i socjologię na Uniwersytecie Pedagogicznym. Dziedziny te nie pozostały zresztą bez wpływu na to, jak projektuje, bo u źródeł jej inspiracji leżą zagadnienia egzystencjalne. Najnowsza kolekcja „Heaven is a place where nothing ever happens” to wynik rozważań na temat stanu idealnego i jego odwiecznych poszukiwań. Według Pat Guzik to umiejętność odnalezienia w życiu balansu – równowagi między pracą a samym sobą. Ona to potrafi, choć na pewno nie jest łatwo. Pat pracuje dużo, bo kocha to, co robi, zwłaszcza że dzięki różnym zleceniom poznaje niesamowitych ludzi. Od czasu do czasu potrzebuje jednak wyrwać się na miesięczne wakacje, by poleniuchować i niczego nie musieć. Pobyć sama ze sobą.
„Za sprawą ostatniej kolekcji chciałabym przerwać myślenie, że jak nic się nie dzieje, to musi być niefajnie” – mówi. „Jest fajnie. Fajne jest wytyczenie sobie własnej przestrzeni, odnalezienie siebie samego. Fajne bywa też poczucie pustki, braku, bo to powoduje, że robimy krok do przodu” – dodaje.
W głowie Pat rozbrzmiewa piosenka założonego przez Davida Byrne’a zespołu „Talking Heads” – „Heaven” (to właśnie jej fragment projektantka wykorzystała jako tytuł kolekcji) – o barze, w którym każdego dnia jest tak samo i ciągle spotyka się te same twarze. A mimo to, jak śpiewa artysta „It’s hard to imagine that nothing at all could be so exciting, could be this much fun”.

https://www.youtube.com/watch?v=5zNdMc6wGtU

W kolekcji Pat Guzik dzieje się jednak sporo, choć większość form jest prostych, utrzymanych w duchu sportowej elegancji. Na pierwszy plan wychodzą jednak fantazyjne nadruki na tkaninach oraz puchate swetry oversize w wyrazistych kolorach. Nadruki zaprojektował dla Pat ilustrator, Mateusz Kołek. „Znamy się już długo i dobrze się rozumiemy, więc współpraca polegała głównie na rozmowach na mocno angażujące nas tematy” – opowiada projektantka. „Powstały printy i projekty haftów w formie labiryntu znaków i piktogramów. Każdy może je interpretować dowolnie, ale nam każdy przypomina historię, która nam się przydarzyła – wyjaśnia.
„Ze swetrami było trudniej” – opowiada Pat. „Bardzo chciałam uzyskać efekt „dywanowy”. Tkanie na krośnie zajmowało wieki. Nauczyłam się więc techniki ręcznego igłowania dywanów za pomocą takiego śmiesznego urządzenia w kształcie Uzi. Zrobiłam lżejsze dywanowe tkaniny i przełożyłam to na formy odzieżowe” – zdradza .

Za pomocą swoich projektów Pat Guzik lubi snuć opowieść. Według niej najciekawsze projekty powstają wtedy, gdy próbujesz odpowiedzieć sobie na pytania, które pojawiają przed zaśnięciem. Warto zastanowić się, co ostatnio spowodowało, że czułeś się inaczej, odkryć to coś, a następnie przełożyć na język projektowania. Jak mówi, docenia też „małe indywidualne dziwactwa”. „Jeśli np. lubisz zapach świeżo skoszonej trawy, czemu nie potraktować tego, jako pretekstu do stworzenia kolekcji” – pyta. Ważne jest też dla niej, by w ubraniach, które projektuje czuć się dobrze. Dlatego prototypy czasem oddaje znajomym, by powiedzieli co o nich sądzą, zobaczyć, jak zachowuje się tkanina. „Projektowanie to długi, czasem męczący, ale cudowny proces” – mówi. „A kiedy ludzie zaczynają nosić te rzeczy, to jest to satysfakcja największa ze wszystkich” – dodaje.

Kolekcja dostępna jest w showroomie Pałac przy ul. Nowogrodzkiej 25/34 w Warszawie.

pat guzik 2

pat guzik 4

pat guzik 5

pat guzik 7

pat guzik 8

pat guzik 10pat guzik 9

Zdjęcia: Dawid H. Groński
Modelka: Karolina/Como Model Management
Make-up artist: Ula Pyda
Produkcja: Katarzyna Stefanik
Asystent: Kasia Mizerska

TAKK. Nie tylko na paluszki.

takk_1713 cut

W biżuterii TAKK zakochałam się na zabój. Niesamowite (pierwsze) wrażenie zrobiły na mnie znakomite sesje zdjęciowe autorstwa Jacka Kołodziejskiego oparte na bardzo silnym pomyśle – mocne w wyrazie (i trochę przerażające). Bo to właśnie koncept ma dla założycielek tej biżuteryjnej marki – Agnieszki Kuczyńskiej i Katarzyny Orłowskiej – ogromne znaczenie. Dziewczyny inspiruje natura – ale nie kwiatki czy inne wdzięczne roślinki lecz to, co najbardziej pierwotne i organiczne – ziemia i jej właściwości fizyczne. A także astronomia i matematyka. W wyniku tych fascynacji powstaje biżuteria o prostych, harmonijnych formach wykonana ze szlachetnych kamieni, srebra czy złota. Jej minimalistyczny sznyt to wpływ skandynawskiego designu, z którym dziewczyny stykały się na co dzień, przez kilka lat mieszkając w Sztokholmie. Najnowsza kolekcja – Red Dwarf – nawiązuje do kosmosu, stąd nazwa odnosząca się bezpośrednio do gwiazd najczęściej występujących we wrzechświecie. W jej skład wchodzą bransoletki, pierścionek, kolczyki oraz earpiece, czyli połączenie kolczyka i zausznika. Wszystkie wykonane ze srebra (wybór jest nieprzypadkowy – podobno srebro powstaje m.in. w wyniku wybuchu gwiazd) i ozdobione szlachetnym kamieniem – onyksem lub agatem. Przewrotnie projektantka (bo za projekty odpowiada Agnieszka Kuczyńska) nie zrobiła z nich głównej ozdoby biżuterii lecz nieco je ukryła. Kolekcja pomyślana jest tak, by wchodzące w jej skład modele można było swobodnie zestawiać – w końcu galaktyka to też kompozycja, tyle że z gwiazd! Każdego roku w pracowni artystki powstaje jedna nowa kolekcja. Projekty i prototypy Ania robi samodzielnie, a następnie szlifuje je we współpracy z grupą zaufanych rzemieślników. Do kupienia są jednak także i wcześniejsze linie marki. TAKK ma bowiem założenie, by tworzyć formy ponadczasowe. I to się udaje.

Biżuterię TAKK kupicie m.in. podczas targów HUSH WARSAW, których najbliższa edycja – SUMMER CRUSH ON HUSH odbędzie się już w ten weekend na Zamku Królewskim.

takk _1741

takk_1731poprawka

takk_1767

Powyżej – zdjęcia z kolekcji Red Dwarf, poniżej – jednej z wcześniejszych linii – Antennas.

takk 2_1

takk 4c

takk 5_1

takk 3_1

Link do strony marki: https://www.takk.pl/

Fot. Jacek Kołodziejski.

Michał Szulc i „Hold the rivers”

Szulc fot. MZawadzka2

W środę 20 maja w warszawskim teatrze IMKA swoją najnowszą kolekcję – „Hold the rivers” zaprezentował Michał Szulc. To był szczególny pokaz dla projektanta, bo jubileuszowy – w tym roku obchodzi on dziesięciolecie swojej pracy! I chyba sporo zastanawiał się nad tym, co działo się przez ten czas, bo na hasło przyświecające kolekcji wybrał – „No man ever steps in the same river twice, for it’s not the same river and he’s not the same man”. I zdecydował się na rozwiązania, które nigdy wcześniej mu się nie zdarzały. Po pierwsze, wprowadził dopasowane fasony – sukienki midi podkreślające owal kobiecych bioder, mini gorsety ze stanikami typu bardotka, małe kurteczki kończące się w talii… Odsłonił też trochę ciała modelek – brzuchy i ramiona – eksponując je wprost lub jedynie przesłonięte transparentnymi tkaninami z delikatnej siatki. Sięgnął także po najświeższe trendy – i to w znacznie większym stopniu niż zwykle. Pojawiają się więc frędzle, postrzępione dżinsowe kamizelki występujące zamiennie z ascetycznymi bezrękawnikami oversize. Są i spodnie culottes i malarskie nadruki. Na potrzeby pokazu Michał we współpracy z marką Wojas zaprojektował także buty.
Wszystko to zrobił jednak w charakterystycznym dla siebie subtelnym niewymuszonym stylu, udowadniając (trochę na przekór motto), że być może nie wszystko jest po staremu, ale kręgosłup człowieka (czy może raczej dusza) pozostają jednak niezmienne. A w przypadku Szulca – oczywiście w kontekście jego twórczości – oznacza to przywiązywanie dużej wagi do konstrukcji ubrań (asymetryczne wieloelementowe płaszcze nie mogłyby być lepsze), stonowanej kolorystyki (dominują czerń i biel oraz ich mieszanki – jedynym wyjątkiem jest ugrowo-fioletowy nadruk na jednej z tkanin) oraz naturalnych tkanin (skóry, kożuchy, wełny i bawełna). Jeśli frędzle – to nie długie i hipisowskie, trochę już oklepane, lecz delikatne – na granicy tych w stylu art deco i efektu uzyskanego poprzez ręczne strzępienie tkaniny.
Równie oryginalna była formuła pokazu na pograniczu performance’u. Intrygująca, a przy tym bezpretensjonalna. Ot, cały Michał. Tak trzymać!

Szulc fot. MZawadzka

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (10)

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (75)

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (79)

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (92)

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (112)

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (122)

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (130)

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (132)

Michał Szulc HOLD THE RIVERS foto Marek Makowski (139)

Muzykę do pokazu skomponowała i zagrała na żywo – Zamilska, za stylizację odpowiadała Marcela Stańczyk, za reżyserię i choreografię – Katarzyna Sokołowska.

Fot. Marek Makowski, Magdalena Zawadzka.

Jolie Su i konie wyścigowe na Mercedes-Benz Warsaw Fashion Weekend.

JOLIE SU_fot M.Cien_18

Zadebiutowała dwa lata temu kolekcją „Sans Culotte” inspirowaną rewolucją francuską. Pracując nad najnowszą, trzecią w dorobku linią, także sięgnęła po historyczne wątki. Absolwentka Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie, a obecnie stypendystka IADE Creative University w Lizbonie – Alexandra Sulżyńska, tworząca pod pseudonimem Jolie Su, podczas ostatniej edycji Mercedes-Benz Warsaw Fashion Weekend (pierwszą pod skrzydłami prestiżowego sponsora – o czym za chwilę) zaprezentowała urokliwą, świeżą i bardzo dziewczęcą – choć nie przesłodzoną – kolekcję #koniozlew (dziwna i jakby “toporna” nazwa to jedyny mankament całego konceptu). Od razu spojrzałam na nią przychylnie (i to bardzo!) z powodu charakterystycznego, powtarzającego się w formie licznie występujących nadruków – motywu konia wyścigowego z dżokejem w siodle (cóż, taki już mój… konik). Majestatyczne zwierzęta zdobią sukienki i bluzki, pojawiają się na daszkach z szerokim rondem, występują w formie małych torebek na długim pasku oraz trójwymiarowych aplikacji. Nadruk (oprócz koni – jest także motyw… umywalki) autorstwa graficzki Bogny Morawskiej to odniesienie do ulubionej rozrywki – wyścigów konnych w Ascot – słynącej z wystawnego trybu życia i zamiłowania do hazardu brytyjskiej królowej Elżbiety Bowes-Lyon, będącej jedną z głównych inspiracji Jolie Su. Drugą osobą mającą wpływ na kształt kolekcji była zaś babcia projektantki. To właśnie nieśpieszne popołudnie spędzone wspólnie na oglądaniu zdjęć z jej młodości i mnogość wspomnień z przeszłości (także tych dotyczących mody) wpłynęło na wygląd 15 sylwetek wchodzących w skład linii. Sukienki nawiązują więc do lat 60 (zarówno fasonem, jak i zgeometryzowanymi formami powstałymi w wyniku połączeń kilku kontrastowych tkanin), pojawiają się mini bufki, futra (sztuczne!), linia rękawów jest zaokrąglona. Kolekcja nie jest jednak utrzymana w duchu retro. Współczesny sznyt zapewniają bowiem proste, sportowe formy topów i wybranych sukienek, metaliczne tkaniny (obok połyskującej bawełny pojawiają się pianka, satyna, ekoskóra oraz bardziej tradycyjne: wełna i bawełna) oraz kontrastowe zestawienia kolorów. Zresztą kolorów bardzo na czasie i niezwykle ożywczych (błękit, limonka, srebro ciemna zieleń w wersji metalik zestawiono z czernią). Bigla dodają zaś popowe akcenty. Hit to przezroczyste kopertówki po brzegi wypełnione popcornem. Wszystko bardzo smaczne!

TRENDY Z KOLEKCJI, KTÓRE SPRAWDZĄ SIĘ LATEM:
– daszki/kapelusze z szerokim rondem
– metaliczne tkaniny
– trapezowe sukienki mini
– aplikacje 3D
– sportowe topy

O samym Mercedes-Benz Warsaw Fashion Weekend nie będę się rozpisywać (dla mnie najważniejsze jest zawsze to, co robią projektanci), ale o pewnych kwestiach wspomnieć po prostu trzeba. Cud, że impreza w ogóle się udała. Organizatorzy zdobyli poważnego sponsora – Mercedes-Benz patronuje tygodniom mody w Berlinie i Nowym Jorku – co wywołało ożywienie w środowisku oraz lekki niepokój wśród twórców wydarzeń o podobnej formule. Ale wygląda na to, że to wszystko na ile organizatorom MBWFW wystarczyło sił. Pomysł na banery (w tym fonty) podpatrzyli na Fashion Week Poland, katalog wyglądał jak ten berliński. Zapomnieli zadbać o obecność mediów (na akredytację trzeba było czekać do ostatniej chwili, i właściwie dopiero po kilku przypomnieniach, można się było jej doczekać, w dodatku zdjęć z imprezy – nie ma…) i obecność gości w ogóle – rzędy – nawet pierwsze – świeciły pustkami. Może dlatego, że nawet tym zainteresowanym trudno było dotrzeć na pokaz. A na pewno na ten, na jaki przyjechali. Opóźnienia sięgały dwóch i pół godziny (!) i do końca nie było wiadomo, czy pokaz zaraz się zacznie, czy właśnie się skończył. Próby odbywały się na oczach gości. Cóż, szkoda. Miejmy nadzieję, że to jednorazowy problem, bo harmonogram imprezy wyglądał interesująco. Choć co z tego, że można było poznać twórczość zagranicznych designerów, jeśli na polskim rynku ich kolekcje się nie pojawią…

JOLIE SU_fot M.Cien_13

JOLIE SU_fot M.Kardas_05

JOLIE SU_fot M.Kardas_10

JolieSu fotMZawadzka

JOLIE SU_fot M.Kardas_14

JOLIE SU_fot M.Kardas_27

JOLIE SU_fot M.Kardas_31

JOLIE SU_fot M.Cien_06

JOLIE SU_fot M.Cien_20

Jolie Su fotMZawadzka

Fot. M. Cien, M.Kardas, M.Zawadzka.

7. edycja Fashion Designer Awards za nami.

SK:, , fot. Baranowski/AKPA

SK:, , fot. Baranowski/AKPA

W poniedziałek 11 maja odbyła się gala finałowa Fashion Designer Awards. W ramach pokazu wieńczącego siódmą już edycję konkursu dla młodych projektantów zobaczyliśmy 10 mini kolekcji (każda składająca się z 4 sylwetek). Tym razem twórcy mierzyli się z tematem „Moods of the night“. Skutki? Niemalże wszyscy projektanci pokazali kolekcje czarne – jeśli nie całe w tym kolorze, to i tak czerń dominowała. W dodatku przeważały kreacje wieczorowe. Cóż…, spodziewałam się nieco mniejszej dosłowności. Na szczęście oryginalności nie zabrakło w podejściu do form ubrań oraz doboru i zestawień tkanin. Wykazali się nią głównie ci, którzy następnie zgarnęli nagrody – Aleksandra Jendryka, Dastin Poraziński i Michał Wójciak. W pełni zasłużenie.

SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

ALEKSANDRA JENDRYKA
Jendryka zdobyła pierwszą nagrodę – 20 tysięcy złotych oraz możliwość odbycia stażu u znanych projektantów: Lidii Kality, Bizuu oraz gościa specjalnego konkursu – włoskiego designera Mauro Gasperiego (pokaz jego kolekcji zakończył galę). Nic dziwnego, odważyła się bowiem na eksperymenty ze strukturą kreacji, stawiając na organiczne, obłe i wypukłe kształty. Rzeźbiarskie kreacje intrygowały, a jednocześnie śmiało nadawały się do noszenia. Suknie rewelacyjnie wyglądały w blasku fleszy. W sam raz na czerwony dywan, choć awangardowo.
Jendryka 1 fotMZawadzka

Jendryka 2 fotMZawadzka

SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

DASTIN PORAZIŃSKI (2 miejsce)
Podobnie jak Jendryka postawił na czerń i biel, ale w wydaniu miejskim, undergroundowym. Zaprezentował formy oversize o przeskalowanych elementach (kołnierzyki, kominy), oparte o liczne nowoczesne cięcia i zabawy materiałem koszule, spódnice, sukienki. Gdzieniegdzie pojawiły się abstrakcyjne malarskie plamy. Tak widziana noc jest bardzo kusząca, tym bardziej, że grzeczne dzieci dawno już śpią…

Dastin FDA fotMZawadzka

sklejka Porazinski

SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

MICHAŁ WÓJCIAK (3 miejsce)
Wielkie brawa za nieszablonowe myślenie. Michał Wójciak po pierwsze jako jedyny zrobił kolekcję bardzo kolorową, po drugie niestandardowo potraktował krawat, czyniąc go punktem wyjściowym do stworzenia kolekcji. Stał on się więc – po drobnych modyfikacjach – elementem patchworkowych sukienek i koszul. Kolejny plus za zgodność z najświeższymi trendami (styl boho) i indywidualne na nie spojrzenie. Takich frędzli (i w takiej formie i w takim miejscu) jeszcze nie widziałam!

Wójciak 1 FDA fotMZawadzka

sklejka Wójciak

SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

SK:, , fot. Kurnikowski/AKPA

Laureaci Fashion Designer Awards z pomysłodawczynią i producentką konkursu Joanną Sokołowską-Pronobis.

Laureaci Fashion Designer Awards z pomysłodawczynią i producentką konkursu Joanną Sokołowską-Pronobis.

Fot. Akpa, Magdalena Zawadzka.

FW TOP 5: Acephala.

Acephala fotMZawadzka 1

Duet projektantów debiutował sezon temu bardzo dobrą kolekcją inspirowaną kuracjuszkami dziewiętnastowiecznych szpitali psychiatrycznych (więcej tu: http://https://kroljestnagi.com/2014/11/05/dobre-bo-off/). Podczas ostatniej edycji Fashion Weeka (w ramach strefy Studio) pokazał kolejną linię i tym samym udowodnił, że mocny debiut nie był przypadkowy.
Acephala konsekwentnie trzyma się wcześniej obranej drogi – zarówno pod względem podejmowanej tematyki, jak i przekrojowego, bardzo świadomego myślenia o kolekcji i jej wizerunku. Wierna jest doskonałej jakości tkanin i perfekcji wykonania ubrań. Wygląda na to, że na polskim rynku wyrósł silny przedstawiciel mody konceptualnej, która nadaje się do noszenia na co dzień. Nawet przez tych najbardziej wymagających.
Za sprawą kolekcji „Don’t kiss me“ projektanci kontynuują swoje rozważania na temat tego, kim dziś jest kobieta. Motto – „A woman as a man as a child“ – obrazuje kierunek rozmyślań. Zresztą nie tylko ono, ale przede wszystkim ubrania. Dominują proste, klasyczne fasony – golfy, swetry oversize, płaszcze i kamizelki. Widoczny jest wpływ inspiracji męską garderobą, jednak cięcia poprowadzone są tak, by sprzyjać kobiecej sylwetce (choć nie ma tu nawet cienia ostetntacyjnego jej podkreślania). Jest skromnie – także za sprawą stonowanej kolorystyki (czerń, butelkowa zieleń, szarości i beże). Skromnie, ale nie bez charakteru. Bigla nadają kolekcji printy – prostokątne i kolorowe oraz przypominające dziecięce rysunki: usta i serduszka. Te ostatnie występują także w formie zmywalnych tatuaży na rękach i nogach – bardzo silny dziś trend! Interesujące jest także zestawienie tkanin. Obok wełny pojawia się jedwab, żakard sąsiaduje z dżersejem. Wszystkie robione na zamówienie we Francji, Japonii i we Włoszech. Doskonałe.

Acephala fotMZawadzka 2

Acephala fot. Mike Pasarella 1

Acephala fot M Pasarella 2

Acephala M Pasarella 3

Acephala fotMZawadzka

Fot. Mike Pasarella, Magdalena Zawadzka.

Ludzie na Fashion Week Poland. Najciekawsze stylizacje.

1_FashionWeek styl

Przy okazji łódzkiego tygodnia mody wiele mówi się o pojawiających się tam przebierańcach, według których stylizacja ma być przede wszystkim dziwna (i/lub kontrowersyjna). Choć nie da się ich nie zauważyć, na szczęście pozostają w mniejszości, a podczas imprezy spotkać można wielu ludzi ubranych dobrze i oryginalnie zarazem. Oto subiektywny przegląd najlepszych stylizacji 12. edycji FashionPhilosophy Fashion Week Poland.

2_FashionWeek

3_FashionWeekstyle

4_FashionWeekstyle

5_FashionWeekstyle

6_FashionWeekstyle

7_FashionWeek style

8_FashionWeekStyle

9_FashionWeek style

10_FashionWeek style

11_FashionWeek style

12_FashionWeek style

13_FashionWeek style

14_FashionWeek style

15_FashionWeek style