W najnowszym, jesiennym wydaniu magazynu Manufaktury rozmawiam z Maćkiem Sieradzkim i przybliżam najnowsze trendy:
Magazynu szukajcie w Manufakturze!
Projekt graficzny: Mirosław Betliński.
To, że mam słabość do stylu retro, wiadomo, jeśli tylko regularnie zagląda się na tego bloga i na mój Instagram. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że nurt ten stał się dominujący wśród trendów na nadchodzący sezon (a może to właśnie dlatego podoba mi się tak bardzo? O tym, że kierunek tej zależności wcale nie jest tak oczywisty, wiedzą wszyscy ci, którzy choć raz mieli okazję obejrzeć film „Diabeł ubiera się u Prady”). Dziś spotkałam się jednak z interpretacją retro inną niż wszystkie. To zasługa marki Kaaskas, która w swojej warszawskiej pracowni zaprezentowała kolekcję na jesień.
W pierwszej chwili linia zachwyca kolorami. Obok wysmakowanych: ciemnej zieleni, granatowego, miedzianego i bordowego występują żywe: niebieski, liliowy i różowy. To wystarczy, by ubraniom chcieć przyglądać się dłużej. A wtedy dostrzec już można przemyślane, bardzo subtelne detale: okrągłe kieszonki w bluzkach czy wycięcia w płaszczach, zakładki w spódnicach, delikatne falbany przy mankietach, fontazie przy koszulach… To właśnie one nadają oryginalności wyrafinowanym ascetycznym ubraniom, budzącym skojarzenie z tradycyjnym strojem japońskim. Nie brakuje także charakterystycznych dla marki printów – tym razem w formie klonowych liści – oczywiście w wydaniu niedosłownym – graficznym. Bez zarzutu jest też jakość tkanin i wykonanie ubrań. Choć środków artystycznego wyrazu jest tu wiele, na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo występują w wyważonych proporcjach. To właśnie chyba największa siła Kaaskas.
Jeśli jeszcze nie znacie tej istniejącej od kwietnia 2014 roku marki, zdradzę, że stoją za nią dwie siostry: Kasia Skórzyńska i Julia Skórzyńska-Ślusarek. Projektuje Kasia, absolwentka Katedry Mody na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, która ma za sobą także studia fotograficzne w Portugalii. Julia odpowiada za biznesową stronę marki. Obie wierzą, że poprzez piękne rzeczy można zmieniać otaczającą nas rzeczywistość. I właśnie to robią. Z sukcesami.
Jeśli pierwsze chłodniejsze dni skłoniły was do rozpoczęcia poszukiwań płaszcza idealnego (jak wiadomo, to poważna sprawa, skoro w tym jednym elemencie garderoby przechodzimy niemalże najbliższe poł roku), mam małą podpowiedź. W sprzedaży właśnie pojawiła się najnowsza kolekcja Jarosława Ewerta, w której prym wiodą płaszcze, kurtki, kamizele i dzianinowe kardigany, w których nie tylko nie zmarzniecie, ale i zadacie szyku na mieście. Bo właśnie codzienny, miejski charakter, ale z designerskim sznytem ma najnowsza kolekcja projektanta „jarosław ewert classic“. Linia wypuszczana regularnie to odpowiedź Ewerta na potrzeby tych, którzy zachwycają się jego kolekcjami wybiegowymi – eleganckimi, w dużej części wieczorowymi, i co tu kryć, z wyższej półki cenowej, ale na co dzień noszą rzeczy prostsze. W jej skład wchodzą bowiem modele z wybiegu cieszące się największym powodzeniem, ale w mniej awangardowym wydaniu i zróżnicowane pod względem doboru tkanin. Ten ostatni jest zresztą mocną stroną projektanta – absolwenta Wydziału Technologii Materiałowych i Wzornictwa Tekstyliów Politechniki Łódzkiej. Ewertowi od zawsze zależało na bardziej technicznym przygotowaniu do zawodu, o tkaninach i dzianinach wie więc bardzo dużo i ochoczo z nimi eksperymentuje, ingerując w ich strukturę, farbując, przerabiając. Ostatnio upodobał sobie żakardy. W jesienno-zimowej linii classic postawił na najmodniejsze w tym sezonie kolory (żywe niebieski i czerwony oraz jasnoróżowy sąsiadują z klasycznymi szarościami, bielą i czernią) oraz wzory (motywy azteckie, krata, pasy). Mimo bogactwa wykorzystanych środków wyrazu całość jest jednak spójna i w pewnym sensie stonowana. Ale nie pozbawiona charakteru. Moi faworyci – puchowa kurtka z trzymetrowym szalowym kołnierzem oraz długa kamizela z wielkimi kieszeniami. Do sieciówek na pewno już nie zajrzę.
A tu tak: http://www.jaroslawewert.pl/
A jak Agnieszka. A jak Andrzej. To właśnie oni współtworzą A2 (czyt. „a kwadrat”) – polską markę streetową, która choć istnieje już prawie dwa lata, właśnie wypuściła na rynek swoją pierwszą tak dużą, pełną kolekcję. Wyrazistą, wdzięczną i mocno osadzoną w trendach.
Początkowo plany nie były takie ambitne. Agnieszka i Andrzej, wspólnie z koleżanką Anią postanowili uszyć kilka bluz. Wówczas był to szalenie modny temat. Rozeszły się jak świeże bułeczki wśród bliższych i dalszych znajomych. Postanowili więc wyprodukować kolejną serię. Wszystko bez ciśnienia, na bardzo niewielką skalę – wspomina Agnieszka. Chwyciło. Z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej pomysłów. I chęci, aby działać prężniej – dodaje projektantka. – Otworzyliśmy sklep internetowy, zaczęli pojawiać się nowi klienci, poszliśmy do przodu. Jesienna kolekcja jest na to dowodem. Wcześniej nawet jeśli tworzyli coś innego niż bluzy, były to pojedyncze egzemplarze. Jednorazowo powstawało nie więcej niż 10 modeli ubrań. Tym razem stało się inaczej. Spojrzeli na sylwetkę całościowo, zaproponowali kompletne zestawy. W dodatku bardzo udane. A to dlatego, że A2 doskonale operuje proporcjami, dzięki czemu nawet proste fasony nabierają intrygującego charakteru. Umiejętnie bawi się także strukturami tkanin (tym razem rzeźbiarskie motywy uzyskane są choćby przy pomocy tworzenia warstw strzępiącego się dżinsu). Wprowadza również przykuwające spojrzenia wyraziste akcenty kolorystyczne (jak żółty kontrastowo zestawiony z czernią). Wygląda na to, że marka znalazła swój własny sposób na wyróżnienie się spośród licznych firm, które tak jak ona stawiają na streetwear w wydaniu oversize. – Kiedy zaczynaliśmy, nie zastanawialiśmy się nad tym. Woleliśmy robić to, w czym czujemy się najlepiej niż na siłę szukać niszy i ją zapełniać, nie będąc w tym wiarygodnymi – mówi Agnieszka. Podobne podejście mają do aktualnych trendów. Bo choć biorą je pod uwagę projektując, wybierają tylko te, które naprawdę do nich przemawiają i interpretują je po swojemu. – Poza tym zależy nam, żeby nasze projekty nie były basicami, tylko rzeczami charakterystycznymi, odważnymi, które za sprawą jakiegoś niepowtarzalnego elementu stają się inne niż reszta pozornie podobnych form – deklaruje. – Wierzymy, że dzięki temu jest dla nas miejsce na rynku.
Mnie przekonali. Nie tylko ostatnią kolekcją, ale i promującą ją piękną sesją zdjęciową. Będę śledzić markę!
Rzeczy A2 kupicie tu: http://www.a2shop.pl/sklep/
Fot. Helena Bromboszcz.