Perełki Alei

czyli 4 kolekcje zaprezentowane w ramach Alei Projektantów podczas ostatniej edycji FashionPhilosophy Fashion Week Poland, które nie pozostawiają obojętnym.

IMG_1506

Autorów jednej z nich doceniam za odwagę i bezkompromisowość, twórców dwóch kolejnych – za to, że zrobili coś nowego, pozostając jednocześnie na dawno wytyczonym szlaku, projektantce czwartej kolekcji kibicuję w drodze na szczyt.

ODIO I JAKUB PIECZARKOWSKI

Znacie? Kto by nie znał. Odkąd ten duet po raz pierwszy zaprezentował swoją kolekcję podczas łódzkiego fashion weeka, kolejne pokazy są jednymi z najbardziej wyczekiwanych punktów imprezy. Nic dziwnego, na wybiegu się dzieje. Wszystkiego jest w bród. Po pierwsze – samych ubrań, po drugie – kolorów, blasku, warstw, detali. Kicz? Na granicy, ale zawsze wychodzą obronną ręką. Tym razem Odio i Pieczarkowski stworzyli spektakularną kolekcję, w której da się rozróźnić trzy linie stylistyczne na tyle jednak powiązane, by spójność całości nie została zaburzona. Pierwsza z nich to przede wszystkim pastelowe romantyczne sukienki – nie dajcie się jednak zmylić, wcale nie były cukierkowe i słodkie. Warstwowe, uszyte z wielu kawałków różnorodnych tkanin i postrzępione budziły skojarzenie raczej ze strojem Ofelii niż Miss America. Wśród nich znalazły się te bardziej bogate we frędzle (czy to nawiązanie do tradycyjnych strojów mieszkanek Ameryki Południowej?) albo o sportowym charakterze (kołnierzyki jak przy bomber jacket, obniżona linia bioder niczym w sukienkach do tenisa etc.). Zdobiły je nie tylko dobrze połączone kolory, ale i błyszczące aplikacje układające się w napisy – hasła. Linia druga – złota – definicja przepychu. I podróż w czasie do Bizancjum. Ubrania tworzące total looki o szlachetnym blasku pokrywały historyczne motywy i bogate nadruki. Gdzieniegdzie pojawiały się wycięte fragmenty tkaniny tworzące ażurowe wzory, inne wypełniały koraliki układające się w mozaikę. Pokaz zamykała linia czarno-czerwona. Budząca grozę, bo modele ubrani w zadrukowane czarne stroje mieli twarze zakryte czerwonymi chustami z namalowani oczami. O co walczą ci bojownicy? Nie wiadomo. Może na trop naprowadzą słowa Eurypidesa: „Kogo Bóg chce zgubić, temu rozum odbiera“ – jedyne, co można było przeczytać w opisie kolekcji przygotowanym przez projektantów dla publiczności – w dodatku po łacinie.

ls_20141024_3589.jpg

ls_20141024_3639.jpg

ls_20141024_3674.jpg

FWPXI_24.10_DA_ODIOIJAKUBPIECZARKOWSKI_FOT_MIKE_PASARELLA_07

FWPXI_24.10_DA_ODIOIJAKUBPIECZARKOWSKI_FOT_MIKE_PASARELLA_01

FWPXI_24.10_DA_ODIOIJAKUBPIECZARKOWSKI_FOT_MIKE_PASARELLA_09
ls_20141024_3831.jpg

IMG_1519

IMG_1521

IMG_1522

IMG_1523

BOLA

Ola Bajer – założycielka marki Bola – dojrzała. Zaprezentowana kolekcja jest dotychczas najlepszą w jej karierze. Choć konsekwentnie utrzymana w lekko sportowym duchu i dobra do noszenia na co dzień może poszczycić się eleganckim sznytem. Ola dresy w printy zamieniła na transparentne sukienki i koszule z kołnierzykami. Sięgnęła po klasyczne odcienie: biel, czerwień, czerń i szarości. Nie jest jednak nudno. Kolory rozświetlają metaliczne wykończenia i nadruki, błysk i mat stanowią udaną parę, a warstwowe stylizacje są doskonałe. Charakteru dodają daszki i okrągłe okulary o lustrzanych szkłach. Prawdziwe cuda dzieją się jednak przede wszystkim w konstrukcji ubrań. Tylko spójrzcie na te koszule!

ls_20141024_3300.jpg

Bola_fot. Magdalena Zawadzka 2

Bola fot. M.Zawadzka 3

ls_20141024_3223.jpg

FWPXI_24.10_DA_BAJEROLA-BOLA_FOT_MIKE_PASARELLA_05

sBola_fot. M.Zawadzka

sBola_fot.M.Zawadzka1

NENUKKO

Nenukko zdążyło już nas przyzwyczaić do dobrych kolekcji, z których 90% chcielibyśmy mieć w swojej szafie. Do prostoty i wygody, ale nie bez odrobiny temperamentu. Kto by przypuszczał, że idąc tą drogą, można zrobić jeszcze jeden krok dalej. W kierunku ascezy, minimalizmu totalnego, ubrań, które, powiedzmy sobie szczerze, są trochę nudne, ale za to na pewno nie odwracają uwagi od noszącego je człowieka. Zaprezentowana kolekcja „I’M NOT THEN/SS 2015“ składająca się w większości z ubrań, którym spokojnie można by przykleić etykietę „basic“ to swoisty bunt Nenukko – „wynik rozczarowania kulturą masową, znużenia konsumpcją i tęsknotą za autentycznymi więzami międzyludzkimi“ – tak podają w opisie kolekcji. W tym kontekście pokazywanie na wybiegu „bejsików“ ma sens.
I chyba tylko Nenukko może sobie na to pozwolić. Pokaz sam w sobie był ucztą dla duszy. I w kategorii przedstawienia teatralnego należy go postrzegać. Nie było muzyki – Gaba Kulka czytała Becketta. Modele nieśpiesznie przechadzali się po wybiegu, zatrzymując się od czasu do czasu. Moment zatrzymania, refleksji, zadumy jest bowiem w dzisiejszym świecie niezwykle pożądany, bo deficytowy.

ls_20141025_6739.jpg

ls_20141025_6575.jpg

ls_20141025_6633.jpg

FWP XI_Nanukko_fot. M.Zawadzka 1

FWP11 Nenukko Fot. M.Zawadzka 2

FWP 11 Nenukko Fot. M.Zawadzka

NANKO

Do tej pory mogliście nie spotkać się z marką Nanko, bo to jej debiut na Fashion Week Poland. W dodatku zaprezentowana linia powstała na bazie kolekcji dyplomowej projektantki i założycielki marki (dyplom został pozszerzony o nowe modele)! Kolekcję cechują jednak profesjonalizm, wysoka jakość wykonania, dbałość o detale. Ubrania, choć proste są świetnie skrojone, uszyte z wełny, bawełny, wiskozy i naturalnych skór. Charakterystyczny efekt zagięć na tych ostatnich projektantka uzyskała mozolnie i własnoręcznie zaprasowując je żelazkiem. Mistrzowskie są detale: zakładki, kieszonki, wycięcia. Ubrania mogą pochwalić się także doskonale dobranymi podszewkami, np. w białej kurtce skórzanej na podszewce w tym samym kolorze widnieją liczne seledynowe kropeczki. Wszystko jest tu przemyślane i na właściwym miejscu.

ls_20141024_2881.jpg

ls_20141024_2923.jpg

FWPXI_24.10_DA_NANKO_FOT_MIKE_PASARELLA_01

FWPXI_24.10_DA_NANKO_FOT_MIKE_PASARELLA_07

FWP 11 Nanko fot. M. Zawadzka

FWP 11 Nanko fot. M.Zawadzka

Fot. Magdalena Zawadzka, Lukasz Szeląg, Mike Pasarella.

Czarne chmury nad Fashion Week Poland.

FW_zdjecie wizerunkowe_mini
Zbierają się już od jakiegoś czasu. Nad ostatnią, jedenastą już edycją imprezy, która zakończyła się 26 października, nagromadziło się ich naprawdę dużo. Czy to na skutek rzeczywistych problemów czy też w wyniku plotek, bo trudno zdecydować się, których jest więcej… Jedno jest pewne – FashionPhilosophy Fashion Week Poland nie ma szczęścia do dobrej prasy, a o zmianę niełatwo, bo dziennikarzy przyjeżdża garstka w porównaniu z tym, co działo się za czasów początków imprezy… Co ciekawe, dotyczy to głównie przedstawicieli mediów polskich, czyli tych, którzy powinni być najbardziej zainteresowani.
Nie chcę analizować powodów tego stanu rzeczy, bo nie mam ku temu wystarczających informacji, ale nie ukrywam, że mimo wszystko taka postawa nieco mnie dziwi. Fashion Week Poland ma niedociągnięcia i parę grzeszków na koncie (dosłowna interpretacja tego ostatniego może być w tym przypadku ok), ale pomijanie tego wydarzenia w kalendarzu to przesada i przejaw megalomanii. Krytyczne spojrzenie i odrobina cynizmu nie zaszkodzą, ale koncentrując się tylko na tym, nie zrobi się ani jednego kroku w przód. To, że FashionPhilosophy Fashion Week Poland to największa impreza modowa w kraju, to nie frazes powtarzany przez organizatorów podczas gali otwarcia lecz fakt. Nie ma innego wydarzenia, które wzbudza tak duże – a przynajmniej jakiekolwiek – zainteresowanie mediów zagranicznych, które pozwala przybliżyć licznej i zróżnicowanej pod względem znajomości tematu publiczności różne oblicza polskiej mody – od twórczości początkujących designerów poprzez awangardę aż po kolekcje uznanych kreatorów – i wreszcie, które umożliwia promocję projektantom, którzy na własną rękę nie zorganizowaliby pokazu, a przynajmniej nie na taką skalę. Warto więc być i śledzić, co mają do zaprezentowania, choćby po to, by odkryć młode talenty. Czy magazyny modowe nie powinny się w tym prześcigać?
Mocnym punktem Fashion Weeka od zawsze była alternatywna scena OFF Out Of Schedule (to właśnie tu granica między modą a sztuką ulega zatarciu). Nie inaczej było i tym razem, co zauważam z pewną ulgą, bo jako członkini rady programowej czuję się za nią współodpowiedzialna. Trudno byłoby wskazać choćby jedną słabszą kolekcję. Sprawdza się nowo powstała strefa Studio, dzięki której szanse pokazania się mają ci stawiający pierwsze kroki w branży, np. niesamowita Julia Piotrowska. Ale i podczas z założenia najbardziej komercyjnej Alei Projektantów zdarzają się prawdziwe perełki (w tym roku: Odio i Jakub Pieczarkowski, Bola, Nenukko, Nanko, Kędziorek i Malgrau). O nich wszystkich przeczytacie na blogu już niebawem. Warto, zwłaszcza jeśli ominęliście pokazy.

Zdjęcie: materiały prasowe FashionPhilosophy Fashion Week Poland.

Back to the Studio.

DSC_1307

Relację z ostatniej edycji Fashion Philosophy Fashion Week Poland rozpoczynam od kolekcji zaprezentowanych w ramach nowo powstałej strefy Studio. Znalazły się w niej linie, które z różnych przyczyn nie zostały zakwalifikowane do dobrze znanych z wcześniejszych edycji tygodnia mody segmentów – Off Out Of Schedule oraz Designer Avenue, ale były na tyle dobre i zapadające w pamięć, że nie można było z nich zrezygnować. Z założenia pole dla debiutantów, wcale takim nie było, bo – z małymi wyjątkami – swoje projekty pokazali designerzy, których nazwiska od kilku lat funkcjonują w branży. Ale sama formuła się sprawdziła, bo pozwoliła pozostałym strefom wykrystalizować swoją tożsamość, a z tym ostatnimi czasy bywało różnie. Dotyczy to szczególnie Offu, bo Aleja, choć bardziej spójna niż zwykle, w dalszym ciągu pozostaje najmniej równym pod względem poziomu kolekcji i ich grup docelowych segmentem (choć najbardziej obleganym i/bo przyciągającym gwiazdy).

Jak się okazało Studio było mocnym punktem Fashion Weeka, zwłaszcza, że to właśnie tu (wbrew werdyktowi redakcji Elle) można było zrobić prawdziwe odkrycie roku 2014! Na to miano zasłużyła Magdalena Floryszczyk (wcześniej o projektantce pisałam tu: https://kroljestnagi.com/2014/04/08/oto-przyszlosc-polskiej-mody/ ), której debiutancką, bo stworzoną na bazie kolekcji dyplomowej linię cechowały: niezwykła dojrzałość, piękne i przemyślane, choć proste fasony, udany dobór kolorów i dbałość o szczegóły. Tego dnia był to dla mnie pierwszy pokaz (nie mogłam niestety zobaczyć wcześniejszej kolekcji grupy projektowej Mixer) i od razu estetyczna uczta! Floryszczyk pokazała rzeczy, które każdy chciałby mieć i czułby się w nich komfortowo, jednak były to ubrania o klasę wyżej od wyświechtanych już dzianinowych wdzianek oversize. Nie przeszkadzało nawet to, że większość rzeczy utrzymana była w równie mocno wyeksploatowanej szarości. Na pierwszy plan wychodzila bowiem konstrukcja. A zaraz za nią podążały świetnie dobrane, wysokiej jakości tkaniny. W skład inspirowanej baseballem linii „The Game“ weszły luźne minimalistyczne sukienki, proste topy zestawione z rozkloszowanymi spódnicami midi o licznych zakładkach, spodnie, koszule, swetry, kombinezony oraz przepiękne płaszcze. Stylizacje wzbogacały drewniane trapezowe „torebki“ oraz sportowe buty i czapki z daszkiem, które u Floryszczyk umiały zachować klasę, pomimo że kojarzą się raczej z tandetną stylówą dzieciaków z Bronxu. Za nietendencyjne wykorzystanie sportowych odniesień i utrzymanie eleganckiego charakteru kolekcji – ogromny plus!

DSC_0943

DSC_0950

DSC_0958

DSC_0971

DSC_0974

DSC_0978

DSC_0991

DSC_1015

DSC_1033

DSC_1061

Oli Bajer (stojącej za marką Bola), czyli autorce kolejnej zaprezentowanej lini, udało się to nieco gorzej. Bo ona także sięgnęła po inspiracje sportowe (to zresztą jeden z głównych trendów powtarzających się podczas tegorocznego Tygodnia Mody – a mówiąc szczerze, nie tylko tegorocznego…), próbując zestawić je z formalnymi elementami stroju. W rezultacie modelki ubrane w dopasowane eleganckie spodnie i marynarki przechadzały się obok tych w bluzach i legginsach… Graficzne i geometryczne nadruki, choć efektowne, dawno już widzieliśmy. Także fasony nie wnosiły niczego nowego. Kolekcja poprawna i udana kolorystycznie (czerń, granat i fiolet ożywione srebrem) nie powaliła więc, choć pod względem formalnym nie można jej nic zarzucić.

DSC_1072

DSC_1084

DSC_1151

DSC_1099

DSC_1105

DSC_1126

DSC_1153

DSC_1171

DSC_1177

Kolekcja Moniki Gromadzińskiej „Bez tytułu“ pozytywnie mnie zaskoczyła. Może dlatego, że kiedy widziałam ją wcześniej podczas spotkania Rady Programowej, sprawiała wrażenie niechlujnej, a na pewno niedokończonej. Jednak projektantka stanęła na wysokości zadania i podczas Tygodnia Mody mogliśmy zobaczyć linię nie tylko gotową, ale i przemyślaną w pełni i dopracowaną – choć odwołującą się do pierwszego etapu procesu twórczego, wstępnych szkiców. Stąd nadruki przypominające kreski robione ołówkiem, które były jednym z elementów uspójniających kolekcję. Oprócz nich można było podziwiać dyskretne łukowe wycięcia z boków bluzek i sukienek czy przy rękawach bluz, trójkątne kawałki tkanin swobodnie zwisające z wybranych elementów garderoby, gniecenia materiałów i subtelne plisy. Dominowała biel, wspierana czernią, szarością i błękitem.

DSC_1195

DSC_1199

DSC_1215

DSC_1240

DSC_1257

DSC_1280

DSC_1289

DSC_1292

Ostatni pokaz w ramach Studio należał do Jarosława Ewerta. Jego kolekcje miałam okazję widzieć wcześniej, ale na ogół szybko o nich zapominałam. Z tą jest inaczej. Przy tworzeniu linii „FADO“ projektant sięgnął do fascynacji obrazami niczym z kalejdoskopu. Dlatego też punktem wyjścia były dla niego geometryczne formy. Pojawiły się one jeszcze zanim zobaczyliśmy pierwszą sylwetkę, bo już na etapie wprowadzającej w klimat wizualizacji przedstawiającej człowieka (a konkretniej głowę), który pod wpływem płomieni rozpada się na drobne cząstki, by następnie zbudować od nowa. Następnie zaś widzieliśmy je w formie przeskalowanych elementów garderoby – ogromnych prostokątnych kieszeni płaszczy i sukienek, obszernych kominów otulających szyję niczym najcieplejszy szal czy gwiazdy pokazu – wielkiej męskiej torby noszonej na ramieniu. W oczy rzucały się designerskie kurtki puchówki (białe lub kobaltowe), metaliczne – srebrne lub miedziane akcenty strojów, futrzane kamizele oversize narzucone na proste sukienki oraz zrobiony specjalnie na potrzeby pokazu makijaż stworzony na bazie geometrycznych kształtów. Inspiracja, choć wyrazista, nie przytłaczała jednak.

DSC_1322

DSC_1316

DSC_1354

DSC_1372

DSC_1411

DSC_1428

DSC_1464

DSC_1505

DSC_1507

DSC_1515

Zdjęcia: Lukas Thor-Thot.