Monika Misiak-Kołsut – projektantka i założycielka marki Momi-ko – kocha zwiedzać świat. Jak sama mówi, ma ciągły głód odkrywania, analizowania, obserwacji i nauki. Kiedy tylko wraca do domu, od razu zaczyna planować kolejny wyjazd. Z każdego przywozi moc inspiracji, które odnajdują odzwierciedlenie w jej projektach.
Pierwszą z takich podróży odbyła po Europie. Odwiedziła m.in. Rumunię. Tak narodził się pomysł na kolekcję dyplomową „Besarabia“ (od nazwy krainy historycznej położonej w Europie Wschodniej – zwanej też Związkiem Wypędzonych – obejmującej właśnie teren dzisiejszej Rumunii). Kolekcja na którą składały się celowo strzępiące się i powyciągane stroje o niespotykanych formach miała być manifestem przeciwko trzymaniu się ram tworzenia, abnegacją trendów i oderwaniem się od funkcjonalności ubrań. Monika chciała, by kolekcja balansowała na granicy ubioru i kostiumu, w pełni odzwierciedlała jej charakter i była wizytówką. Miała świadomość, że nieprędko będzie miała ponownie okazję stworzyć coś, co jest nieograniczone wymogami rynku.
I rzeczywiście, kolejne linie były bardziej ugładzone, jednak w dalszym ciągu niepozbawione oryginalnej konstrukcji i przykuwające wzrok – szczególnie za sprawą wzorów i kolorów. Wyraziste, niekiedy wręcz krzykliwe nawiązywały do estetyki japońskich subkultur młodzieżowych. Projektantka przeżywała bowiem fascynację Krajem Kwitnącej Wiśni (to zamiłowanie zostanie z nią zresztą na dłużej). W Japonii spędziła dwa tygodnie (odwiedziła Tokio, Kioto i Osakę). Chce wrócić, bo czuje niedosyt. Tamtejsza rzeczywistość uzależnia. „Zanim wybrałam się do Japonii, moje wyobrażenie było dalekie od tego, co zobaczyłam na miejscu“ – opowiada. „Kraj ten znałam m.in. z książek Murakamiego, mody Yohji’ego Yamamoto i filmów Kurosawy. Już kiedy wysiadłam z samolotu, poczułam, że znalazłam się w innym świecie i do tej pory wydaje mi się, że część z moich wspomnień to sny. W żadnym innym miejscu, nie czułam się tak bezpiecznie jak tam “ – dodaje. „Tokio podzielone jest na dzielnice i każda z nich ma swój własny, odmienny charakter. Tą, która szczególnie związana jest z modą i którą warto odwiedzić jest dzielnica Harajuku. Na głównej ulicy Takeshita-dori ilość bodźców i inspiracji jest tak ogromna, że można obdzielić nimi wiele kolekcji. To właśnie tam pojawiają się ludzie ubrani – wręcz przebrani – tak, by wyróżnić się z tłumu, być w centrum uwagi. To coś zupełnie niespotykanego w Polsce“ – wspomina.
Sama stawia jednak na oryginalność. „Zależy mi, aby każda rzecz miała w sobie coś, co ją wyróżni. Czasem jest to konstrukcja, innym razem tkanina, połączenie faktur. Ostatnio projektuję własny nadruk na tkaninę. Szczególnie liczą się dla mnie detale – zaokrąglony kołnierz albo guzik czy nić w kontrastowym kolorze“ – mówi. „Nie chcę powielać, dlatego staram się nie oglądać żadnych pokazów, magazynów o modzie. Nie śledzę trendów, tworzę tak jak czuję – deklaruje. Mimo to, jej ubrania idą z duchem czasu. W ostatniej kolekcji widoczne są popularne obecnie nawiązania sportowe, pojawiają się geometryczne printy i charakterystyczne dla Momi-ko nowoczesne (w tym przypadku nawet ascetyczne) kroje. Ubrania świetnie sprawdzą się na co dzień – nawet do biura – choć do japońskiego salarymana będzie ci w nich daleko!
Ubrania Momi-ko kupisz za pośrednictwem platformy http://www.shwrm.pl, stacjonarnie – w Pop Up Story w galerii Plac Unii City Shopping (przy Pl. Unii Lubelskiej) albo bezpośrednio od projektantki – pisząc na adres: monika@momi-ko.pl
Kolekcja dyplomowa – Besarabia:
Wybrane sylwetki z kolekcji na jesień i zimę 2014 – inspirowane Japonią:
Zdjęcia: materiały prasowe Momi-ko.