Czy wiecie, że nie tylko podkreślała urodę i status społeczny noszącej ją osoby, ale i… pełniła funkcję magiczną? Biżuteria w Bułgarii miała chronić przed przeciwnościami losu, zapewniać zdrowie i dobrobyt. Najczęściej zdobiono nią głowy albo kobiece biodra (by strzec łono przed złymi mocami). Co jeszcze? Dowiecie się, odwiedzając warszawskie Muzeum Etnograficzne.
To właśnie tu (od 2 marca) do 30 kwietnia można obejrzeć wystawę Skarby ze starych skrzyń, na którą składają się tradycyjne ozdoby bułgarskie (z XVIII, XIX i początków XX wieku) pochodzące ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Płowdiwie (które w dodatku w tym roku świętuje swoje stulecie).
Ekspozycja, choć nieduża, robi wrażenie. Nietrudno się dziwić! Pełna przepychu, złota i srebrna biżuteria wysadzana szlachetnymi kamieniami, pamięta czasy Bizancjum (to ten okres na zawsze odcisnął piętno na wzornictwie) i zachwyca precyzją wykonania (jedną z powszechnie stosowanych technik były bowiem filigran i granulacja).
Tak wielu ozdób do włosów (i noszonych na głowach chust), nie widziałam nigdy wcześniej. Wśród nich: diademy, korony, spinki i grzebienie oraz… proczelniki, podbradniki, kosiczniki. A także pierścienie, bransolety, klamry do pasków czy naszyjniki oraz stroje ludowe z wybranych regionów. Warto zobaczyć, choćby dlatego, żeby dowiedzieć się, skąd inspiracje do swoich kolekcji czerpali John Galliano czy… Robert Kupisz.